poniedziałek, 13 września 2010

udowodnij, że...

W moich wpisach nie ma na razie żadnych zasad :). Raz zareaguję na bieżąco – tak jak ostatnio, innym razem napiszę o tym, co już w mej głowie dłuższy czas zamieszkuje. I taką przyjmuję strukturę! Do czasu aż nadciągnie potrzeba jakiejś przemiany. Nie będę się wtedy opierać!

No dobrze, to dzisiaj pewien figlarny pomysł, który mam na myśli, kiedy mam na myśli: ekologię, feminizm a nawet NLP. Na marginesie – bo nie o tym będzie mowa – powiem, że w moim doświadczeniu te 3 składniki, to uproszczony przepis na mądre i dobre życie! One się lubią lub mogą sobie przypadać do gustu. Ach! Do ust nawet wyjętych wprost z gUSTu :).

Przywołałam tę trójkę, bo od lat obserwuję zjawisko z nimi nieodłącznie związane: „udowadniania, że się nie jest wielbłądem”. Można to zaobserwować w różnej skali, w różnych mediach ale też na własnym podwórku. Masz pomysły, kto jeszcze tak musi? Udowodnić, że nie jest? Zdarzyło ci się to?

Jak się objawia owo zjawisko? Dla przypomnienia, w wielkim skrócie: aby stać się partnerem w rozmowie, czyli uzyskać szacunek (i do tematu i do siebie), skupić na sednie problemu i twórczo móc uczestniczyć w dyskusji trzeba się najpierw wyspowiadać z wielbłąda. Poradzić sobie z niezbyt merytorycznymi uwagami, wybronić się z osobistych wycieczek, odsunąć temat urody lub jej braku, emocji lub ich braku, obronić źródło swojej wiedzy, udowodnić, że się znasz, wyjaśnić sto razy już wyjaśniane pokutujące stereotypy, nierzadko tym samym rozmówcom… i tak dalej, i tak dalej. Gdyby przyjrzeć się innym obszarom, pewnie listę można by było jeszcze wydłużyć.

Kiedy mam nieprzyjemność obserwować  akcję "wielbłąd" lub w niej uczestniczyć czuję wtedy zażenowanie i mi zwyczajnie przykro, że tak jest. A czasem to nawet czuję wściekłość na to.

I co dalej z tym fantem?

W tym szaleństwie jest metoda. Przyszedł mi pomysł, aby... zostać wielbłądem. Nie udowadniać, że się nim nie jest, tylko się nim stać. Bez względu na to, jak daleko teraz odbiegam od logiki podążaj za mną, proszę cię :). Zostań wielbłądem lub w wersji „lajt” ucz się od niego. Już wiesz, w jakich sytuacjach może ci przyjść z pomocą. Dokładnie wtedy, kiedy sobie myślisz, że nim nie jesteś. Nie wypieraj się jej, stań się nią.

Wielbłąd to wspaniałe zwierzę. Co o nim wiemy? Tak, na gorąco, bez zaglądania do innych źródeł niż głowa, choć i do nich warto zajrzeć, żeby wziąć pełniejszą naukę.

Spójrz, po jakich pustyniach (jeśli chcesz: pustyniach intelektualnych, emocjonalnych) umie się poruszać z gracją. Jest silna, wytrzymały, sięgnie gdzie chce, bo duży, może się kamuflować, bo koloru jest złota i piasku jednocześnie, wie jak znaleźć życiodajne źródło wody, umie ją magazynować na długie wędrówki, wie jak przetrwać burzę piaskową, gotowy jest do współpracy… Ech! Zostaję wielbłądzicą, nie ma co. A że ze mnie ludzka istota, i nie wyssałam tego z mlekiem matki, poproszę wielbłąda żeby mnie nauczyła korzystać z jej natury. Jestem pewna, że ta lekcja się przyda. Tobie również.

(mieszam rodzaje: żeński i męski świadomie)

Dobrego popołudnia i wieczoru!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz