poniedziałek, 16 września 2013

wyobraź sobie, że zawsze masz czas

Sprawdź jak często mówisz sobie i innym, że brakuje ci czasu, że masz go za mało. Jak często cierpisz, bo nie masz czasu na rzeczy, na które naprawdę masz ochotę.
Każdy z nas doświadcza takiego stanu. Dlaczego tak się dzieje? I czy możemy temu jakoś zaradzić? Spróbujmy. Jestem pewna, że coś da się zrobić.

Najpierw pomyśl, tak na poważnie, co naprawdę chcesz zmienić, co konkretnie osiągnąć?
Bo:
wiesz przecież, że dopóki nie wygrasz w lotto nie rzucisz pracy i nie pojedziesz na Seszele, żeby tam już tylko odpoczywać, leżąc do góry brzuchem (jak długo?) i cieszyć się życiem. Wiesz przecież, że obiad sam się nie ugotuje, a okna w domu same nie umyją. Wiesz, że jeśli nie będziesz się uczyła do egzaminu czy klasówki małe są szanse, że zdasz i małe są szanse, że będziesz coś umiał. Wiesz, że jeśli zarwiesz noc następnego dnia będziesz nie do życia. Lista jest długa i to nie są żarty.

Większość naszych aktywności życiowych postrzegamy w kategoriach obowiązku i nie kojarzy nam się to z przyjemnością. Jednak obowiązek to coś w rodzaju konstrukcji myślowej, nic więcej. To my decydujemy w naszej głowie, co jest OBOWIĄZKIEM a co PRZYJEMNOŚCIĄ. To, co robimy w ciągu naszego życia to są po prostu bardzo zróżnicowane czynności, które można opisać używając różnych kryteriów. Na przykład: rodzaj włożonego wysiłku (intelektualny, fizyczny), czas trwania, planowanie, specyficzne umiejętności potrzebne do realizacji, ilość osób, specyfika relacji (kto dla kogo i za co). Całkowicie niewinne charakterystyki, prawda?

No dobrze. Kiedy jednak myślimy o jakimś działaniu, w ten sposób, że jest obowiązkiem (czyli czymś, czego nie lubimy) nieubłaganie pojawią się kolejne skojarzenia, pasujące do naszych przekonań. Najczęstsze jakie ja znam, to:
jak tu się od tego uwolnić, czemu muszę to robić, nie chcę tego robić, niech ktoś inny zrobi to za mnie, nie mam już na to siły, marzy mi się coś innego, jestem zła, że muszę to robić, jestem sfrustrowany, nie mam czasu dla siebie... Cały ten pakiet jest mało przyjemny, zgodzisz się? Odnajdujesz w nim swoje myśli? Może masz jeszcze jakieś?

Poczynając więc od pierwszej etykiety „obowiązku”, przechodząc potem przez wszystkie myśli, które z nim ci się wiążą wpływasz nieubłaganie na to, jak postrzegasz to, co masz do zrobienia i jak się w tym wszystkim czujesz. Jak tygrys uwięziony w klatce? Gruszka w kompocie? No jak?

Chcesz więc zmiany: nowej pracy, nowych przyjaciół, innej szkoły i to przecież nie są żarty.

Zanim więc dokonasz radykalnych zmian, albo nie robiąc ich skażesz się na wieczne cierpienie spróbuj dobrze rozeznać się w tym, co masz już teraz.

Zauważ ten moment, kiedy łączysz nieprzyjemne odczucia z niewinnymi działaniami. Myślisz, że to one stają się powodem twojego cierpienia, które odczuwasz. Zauważ, że pomijasz prawdziwego sprawcę - cały proces myślowy, o którym było powyżej. Jeśli więc chcesz czuć coś innego zacznij myśleć w inny sposób. Porzuć utarte ścieżki i spójrz na to, co masz do zrobienia jak na najwspanialszą rzecz w życiu. Chcę cię przekonać, że to jest możliwe.

Zrób jedno ćwiczenie. Przypomnij sobie jakiś obowiązek i jakąś przyjemność. Najlepiej pierwszą, która przyjdzie ci do głowy. Scharakteryzuj obie najbardziej szczegółowo jak się da. Pamiętaj, nie chodzi mi o to, co o tym myślisz, ale z czego składa się konkretnie to działanie.
Niech to będzie długa lista detali.
A teraz uwaga! Odwróć kota ogonem! Przywołaj jakąś nową PRZYJEMNOŚĆ pasującą do charakterystyki OBOWIĄZKU. I nowy obowiązek pasujący do charakterystyki PRZYJEMNOŚCI.

Bądź pewien, że taki sposób patrzenia pozwoli ci odnaleźć radość i satysfakcję z wielu rzeczy, których wcześniej nie lubiłaś. Nabierzesz praktyki i będziesz wiedział, co na pewno chcesz zmienić i w jaki sposób. Czy jest konieczność ruszania się z fotela. Połącz obowiązki z przyjemnościami. Okaże się, że zawsze masz czas.

czwartek, 12 września 2013

dragon's lullaby

if you don’t believe
you still have protection
if you don’t believe
you are happy right now

what kind of story should I tell you
to help your mind?

if you are sure
it’s a long way to the truth
if you are sure
only the chosen get there

what kind of picture should I draw
so that you are there?

if you believe
you are so complicated
if you believe
you are the only one

what more experience do you need
to feel the unity you are?

czwartek, 5 września 2013

przepis na rozstanie

Czy jesteś gotowy pożegnać trudne wspomnienia? Już dziś!


Każdy z nas przeżywał w życiu coś trudnego, bardzo trudnego. Wspomnienie tych dawnych historii potrafi skutecznie zepsuć nam humor. Przypomina nam jak bardzo jesteśmy dalecy od ideału, jak bardzo nie zasługujemy na radość i szczęście, jak bardzo jesteśmy biedne i jak bardzo nas skrzywdzono. Wierzymy, że to prawda.

Jednak przychodzi taki dzień, ten dzień, kiedy czujesz gotowość aby pożegnać te wszystkie wspomnienia. Możesz zdecydować, że to będzie dzisiaj. Nie ma już na co dłużej czekać. Weź sobie to, co dobre dla ciebie już dziś. Jeśli ktokolwiek może ci zabronić dostępu to tylko ty sama, ty sam.

Czy wiesz, że tylko ty podejmujesz decyzję, co mieszka w twojej głowie, co w niej przechowujesz. To, co uznasz za bardzo ważne będzie mieszkać długo, długo i wracać do ciebie. Cała reszta, miliony spraw, odczuć, myśli, wrażeń, które uznajesz za nieistotne przelecą przez twój umysł nie zostawiając śladu. Po co w takim razie łapać te najtrudniejsze sprawy? Odbierz im to wielkie znaczenie. Pożegnaj wszystkie swoje złe wspomnienia.

Zamknij oczy i wyobraź sobie jak machasz im na pożegnanie. Niech odejdą. Zobacz jak w miarę oddalania przestają być ważne, blakną i odlatują w niebyt. Nawet te najstraszniejsze, te najboleśniejsze, te naj naj naj – nawet one znikają na horyzoncie twoich myśli. Nie wrócą jeśli nie będą już ważne. Tak jak miliony spraw.

Czy jesteś gotowa pożegnać się z nimi na zawsze? Co się zmieni, kiedy ich już nie będzie?

Twoje życie trwa. Od dzisiaj ty decydujesz co jest dla ciebie naprawdę ważne i chcesz aby zostało z tobą na długo. To przecież ty nadajesz rangę temu co w tobie i wokoło ciebie. Które wspomnienia zapiszesz sobie na dobre? Które zaprosisz aby zamieszkały z tobą na stałe. W co chcesz wierzyć?

Dla mnie najlepsze są te, od których robi się ciepło na samą myśl. Łatwo je poznać, kiedy wracają.

Zapisuj te najlepsze dla siebie. Resztę puść z wiatrem. No bo czemu nie, no nie?

czwartek, 1 sierpnia 2013

blog operacyjny - subtelna chirurgia języka

Upalny, wakacyjny poranek. Jesteśmy w piątkę: trzy przyjaciółki, jeden przyjaciel, w tym jedna para, malutka córeczka pary i psica. Mężczyzna krząta się po kuchni. Szykuje śniadanie. Wcale nie od święta.

Gadamy.
- Wiecie jaka jest żeńska forma słowa chirurg? – pyta nas Marta.
Konsternacja. Próbujemy wymyślić odpowiednią formę, ale słowa grzęzną na mieliźnie. Nic się nie daje ulepić. Chirurg…chirurga? Niepewne próby, dużo zabawy. Już w trakcie mówienia, słyszymy, że nie trafiamy w tę dobrą formę.
- Mieliśmy podobnie – opowiada dalej Marta, przytaczając rozmowę ze swoim mężem chirurgiem i znajomymi – zadaliśmy sobie takie pytanie i nie będąc pewnymi poprawnej formy ani nawet nie będąc pewnymi jej istnienia zajrzeliśmy do słownika. I było! Uwaga! Chirurgica i chirurżka.

- Cooo? Chirurgica? Chirurżka? - nasze niewyraźne miny mówiły wszystko.

Na marginesie, słownik w wordzie oczywiście też nie zna tych słów. Natomiast wie, że nazwę word należy poprawić i zapisać dużą literą.

- Chirurgica? Kto to wymyślił/a, przecież to brzmi obraźliwie – takie były pierwsze konstatacje – nie chcę nigdy trafić pod nóż chirurgicy, mowy nie ma!
Za to drugie określenie zaczynało się nam podobać.

Moje odczucia były podobne. Chirurżka przypadła mi do gustu. No i znam tak brzmiące wyrazy. Oczywiście nie chodzi tu o zbieżne znaczenia. Raczej o fakt, że język polski pięknie szeleści i zgrzyta, proszę: różdżka, wróżka, różki, strużka. W takim otoczeniu chirurżka nie brzmi wcale egzotycznie, czy dziwacznie ale swojsko. Chirurgica, która nikomu z nas nie przypadła do uszu też ma swoją rodzinę dźwiękową: diablica, iglica. Plątanie się znaczeń utrudniało bezproblemowe przyjęcie chirurgicy do swojego słownika.

A Ty? – pada pytanie – używasz żeńskich odmian zawodów?
Oczywiście – odparłam – od wielu lat. Jestem z nimi osłuchana, brzmią dla mnie naturalnie, bo stały się częścią mojego świata. Psycholożki, biolożki, adwokatki, kierowniczki, radczynie prawne, naukowczynie idą biodro w biodro z pielęgniarkami, sprzątaczkami, nauczycielkami, gospodyniami, kucharkami.
A kierowca? – spytała Marta.
Kierowczyni, rzecz jasna – odpowiedziałam bez wahania i uśmiechnęłam się.

Słownik wordowy podkreśla słowa niestosowne. A to biolożka mu nie pasuje, a to naukowczyni, a to kierowczyni. Mój tekst jest dla niego co najwyżej słabą klasówką z dyktanda. Czy zatem word obnaża moją niewiedzę, czy swoją? Przy okazji odzwierciedlając naszą genderową kondycję? Nie znamy żeńskich odpowiedników nazw zawodów a nawet te znane kłują nas w uszy, bo nie często przewijają się przez język. Nawykowo (jaka jest właściwie przyczyna?) ustawimy się w rzędzie obok pani dyrektor, pani doktor, pani psycholog, pani adwokat, czy radcy prawnego. Dodamy tę „panią”, a zawód niech już lepiej brzmi poważnie, nie? Przecież w naszym języku brzmi to tak naturalnie. Inaczej ma się sprawa z… weźmy na przykład pielęgniarkę i panią pielęgniarz? A co powiecie na sprzątaczkę i panią sprzątacz? Wpadły wam kiedykolwiek takie określenie w uszy? Za to gospodyni i gospodarz brzmią dumnie i pięknie, prawda? A kto jest lepszy kucharka czy kucharz? W restauracjach więcej jest kobiet szefów kuchni, czy szefowych? I na koniec: prezydent i …? prostytutka i …?

Wracamy do rozmowy przy śniadaniu.
- Tak, używam – rozkręciłam się – przechodziłam oczywiście etap "zgrzytania", czyli osłuchiwania się z nowymi słowami w moim słowniku. Praktyka w ich stosowaniu czyni je w końcu typowymi. Teraz bardzo je lubię. Przez język do serca i głowy! Kiedy zmieniasz język jakim się posługujesz, zmieniasz też widzenie świata, który cię otacza. To jeden z możliwych elementów zmiany.

– A dla mnie, to może być trochę komplikowanie spraw. Kiedy mówię adwokat czy chirurg to myślę ogólnie, wcale nie o mężczyźnie i wyrażam szacunek – dodał Richie.

- Richie, właśnie w tym rzecz. Na tym to polega. Używasz męskiej formy a odczucie masz takie, że to forma ogólna. Czemu tak jest? Ten sposób widzenia świata, głęboko wrósł w nasz język. Kiedyś tylko mężczyźni mieli prawo i przywilej wykonywania wielu profesji. Wszystkich płatnych? Stąd takie „naturalne” odczucia. W naszym świecie nadal wychodzi na to, że aby utrzymać rangę zawodu i szacunek najlepiej trzymać się męskiej formy. Ja chcę to zmieniać!

Riche postanowił przeprowadzić badania środowiskowe na berlińskiej uczelni, na której pracuje. W języku niemieckim podobnie jak w polskim istnieją żeńskie formy określające zawody. Ciekawe w jakim stopniu są w użyciu. Jak to wygląda w języku formalnym i potocznym. Czy ktoś o to zabiega?

Język jakiego używamy nie tylko opowiada o naszych życiowych postawach, wzajemnych relacjach, ale też z ogromną siłą wpływa na nie. Niezależnie od tego czy robi to w sposób dramatyczny, czy też subtelny, mniej widoczny. Nawet jeśli coś wydaje się naturalne, warto przyglądać się, poddawać w wątpliwość, no i zmieniać dla dobra wszystkich. Wiele już w naszej historii odkręciliśmy „pozornie naturalnych kwestii”. I wymaga to trudu. I bywa skomplikowane. Ale jest możliwe, warte zachodu i wschodu.

Śniadanie na tarasie prawie gotowe. Myślę o naszej piątce, krzątającej się wokół stołu. Nawet psica się krzątała, wścibiając swój duży nos w nasze sprawy. Lubimy się bardzo. W różnych konfiguracjach również bardzo kochamy. Nasz wzajemny szacunek do siebie jest naturalny. Słychać to w języku. Nie przeszkadza nam również fakt, że powszechnie używamy na przykład liczby mnogiej preferującej przecież rodzaj męski.

Mimo wszystko jestem orędowniczką wprowadzania żeńskich końcówek. I osłuchiwania się z nimi od najmłodszych lat, w domu, w przedszkolu, w szkole. Tak, żeby wrosły sobie w nasz język. I tworzyły wspólną przestrzeń równej różnorodności. To rodzi szacunek, naturalnie.



wtorek, 16 lipca 2013

Sedna's song

ok, you all know these stories
her father is ugly, he is
a bad person
a stupid guy
he left his wife, her mum
as many men do
cause it's his private life
his own right

his choices, you hate them
his attitude, you turn your head
you try to keep yourself away
you know you can't find a better way

yes, you are not a little girl
tell me, why this shit happens again
you can do nothing, only watch
your father's life, remember

your eyes don't cry while
your heart is full of pain
do you still wait for him?
for what?
the time is changing, isn't it?
the wind brings love
to the door

the deepest answer
you've ever got
stronger, more true
you've ever thought
helps you abandon
rage and hope
to see
with love
the weakness

czwartek, 27 czerwca 2013

jak nie poszliśmy do łóżka

chciałem! lecz to twoją jest winą, dziewczyno
chciałem! lecz ty mnie brutalnie i siłą
na ziemię sprowadziłaś, to masz czego chciałaś
już nie chcę, widzisz?
ha! zimnym prysznicem mnie zlałaś?!
ooo, nie myśl sobie!
ani jeden włos mokry na mej głowie!

już ja wiem i nie raz słyszałem
te dąsy, te pląsy
te wasze sposoby, zamknę w jednym zdaniu:
"rób co każę, bo się obrażę"
czyż się mylę, głupiutka? niejedna z miliona
łatwo was przejrzeć wszystkie
sprawa obnażona!

ja właśnie tutaj stoję
na ziemi spotkać się z tobą miałam
czy choć trochę z obłoków ściągnąć cię zdołałam?

jeśli cię zaś szarpnęłam, czego robić nie chcę
to przepraszam, wybacz
gdybyś mi zaufał
wpadłbyś w moje ręce

i o tym właśnie mówię
tylko tego chcecie
"złapię w swoje rączki
zapomnij o świecie"

zapomnij o świecie, na chwilę
spójrz na mnie, na siebie
zapomnij o szczytach
spójrz głęboko, w ziemię

jeśli ty w moich ramionach
na chwilę, odnajdziesz się cały
ja w twoich
przytulnie
przytulę świat mały

tutaj na ziemi jest woda
pragnieniu wychodzi na przeciw
orzeźwia, otrzeźwia, obmywa

tutaj na ziemi jest gleba
rodzi i karmi swe dzieci
z brzucha do brzucha przelewa

tutaj na ziemi jest czucie
rozkoszy ciału nie szczędzi
boli, miłuje, faluje

tutaj na ziemi jest ciało
mieli je wszyscy święci
w darze na chwilę, na ziemi

tutaj na ziemi jest życie
które prowadzi do śmierci


Ryś Uszatek posłuchał
westchnął i przydreptał
łapkę położył na moim kolanie
sprawa jest przegrana
chłopak nie przestanie
póki co
mężczyzna w swym przebraniu kroczy
zapętla swe ścieżki
zamydla swe oczy
na każdy odruch serca
na ziemskie wołanie
Hyc! 
wskoczy ponad siebie
jak na zawołanie

i kiedy na swej górze, bezpieczny, się chwieje
stamtąd ci odpowie 
i chłodem zawieje

choć nie lubi zimy
a mrozu unika
jeszcze się nie spostrzegł
że jak bałwan fika

wtorek, 11 czerwca 2013

przytomna nieświadomość

Całą mądrość masz w sobie. Ty znasz rozwiązania.

Czy tylko wiara w głęboki sens tych słów czyni je prawdziwymi?

A co, jeśli w to nie wierzysz? A co, jeśli nie potrafisz dostrzec rozwiązań? A co, jeśli ich nie masz?
Jaka jest kolejność zdarzeń? Nie wierzysz, to nie widzisz, więc ich nie ma? Nie ma ich, więc nie widzisz, więc nie wierzysz? Nie wierzysz, bo ich nie ma, więc ich nie widzisz? Nie widzisz, więc ich nie ma, to nie wierzysz?

Masz wrażenie, że to, czego pragniesz, jest nieosiągalne. I temu prędzej dasz wiarę.
Zresztą życie tylko potwierdza tę smutną konstatację. Świat się jakby sprzysiągł, żeby nie dać ci tego, za czym tęsknisz. Jaka jest kolejność zdarzeń?

Czasem nawet, przyznaj, przyjemnie jest na głos wyrazić tę „niewiarę”. Lub „wiarę”, w niemożność. Jeśli zgrabnie umiesz posłużyć się słowem, wyjdzie z tego niebanalna historia. Czasem dobrze jest obrazić się na zły los. Może sztuka z tego nie powstanie, ale inni dostaną po nosie chociaż, za twoją krzywdę.

Cierpienie – smutek, strach, wstyd, rozczarowanie – upchane po kątach od niepamiętnych lat, od czasu do czasu boleśnie dopada cię w ciele.

A ty nie chcesz go w swoim życiu. Tęsknisz do czegoś. Przecież twoja intuicja przeczuwa i podpowiada ci, że może być inaczej. Gdzie jesteś? – pyta – gdzie jesteś, ty, przepełniona miłością, w pełni swej mocy, nie przemocy, bezpieczny, chroniona a jednak otwarty na to, co niesie życie i śmierć?

Nie cierpisz więc tej szarej beznadziei i chcesz od niej uciec. Obawiasz się, że to ona właśnie odgradza cię. Od czego? Jeśli musisz uciekać, to jesteś w pędzie. Spójrz, za czym w takim razie gonisz? Jest takie jedno powiedzenie, gonić za szczęściem…lecz przecież wiesz, że twoja głęboka intuicja nie o szczęściu ci szepcze. Czyżbyś więc wpadł w ślepy zaułek?

Uciekasz, bo szukasz ulgi, ukojenia. Kontaktu z tym, co głęboko w tobie intuicja przechowuje. I choć jesteś na wiecznym wygnaniu, chwilami doświadczasz w ciele błogostanu. W czym znajdujesz ukojenie? Czy to rujnuje ci zdrowie, czy wręcz przeciwnie?
Czy to cię ogłupia, czy przynosi kolejne dyplomy? Czy pcha w samotność, czy do ludzi?
Czy tak naprawdę tak wielkie to ma znaczenie? W jaki sposób uciekasz? Jeśli się zatrzymasz, z kolejną falą utracisz błogostan, a stare, tak niechciane uczucia przyjdą znów do ciebie.

Najwierniejsi z nich towarzysze. What the hell are they doing here??!!

Mówisz mi o tym wszystkim, piszesz. A ja dostrzegam w tej historii wplecioną najgłębszą mądrość. Jasną drogę, którą wytycza twoja intuicja. Wskazówki, które ustawiła, są jak drogowskazy. Kiedy nauczysz się je widzieć, nie sposób, abyś je przegapił. Wystarczy tylko historie odrobinę obrać z tego, co stare, z nawyku, co wyschnięte na wiór, dyndające jak mleczak na ostatnim już włosku. I nie ja to wymyśliłam. Ja to tylko dostrzegłam w tobie. W tym, co powiedziałeś, w tym, co napisałaś.

czwartek, 25 kwietnia 2013

śmierć w blasku pełni


Patrzę na mojego psa Ludzia. Śpi. Kiedyś spokojnie, cichutko, bezszelestnie. Teraz jak parowóz. Ciężko mu oddychać. Świszczy, sapie. Znalazłam go 6 lat temu w schronisku. Przestraszony do granic możliwości, 2 letni wilczurek, prawie słowacki. Prawie, robi różnicę. Jest jeszcze lepszy. Tak mi się wydaje, serce mi tak podpowiada, bo nie klepnęłam nigdy w tyłek słowackiego...owczarka.

Za niedługo rocznica przybycia Ludzia do mojego życia. Mogę spokojnie powiedzieć, że urodził się u mnie na nowo. Nie wszystkie lęki mu przeszły, ale to cudowny, mądry, niezwykle figlarny wilczurek! Do tego ma zacięcie nauczyciela i niejedną psicę nauczył swoich zabaw. Potwierdzą to zapewne Salsa, Mela, Tajga, Beza, Ziomka i, ostatnimi czasy, Lula.

Teraz umiera. Jest chory i choroba powolutku go ogarnia. Zwija.

Odpuściłam wszelkie leczenie. Nie jeździmy już na chemię, choć moglibyśmy. I pewnie dałoby radę uzyskać jeszcze trochę remisji, balansując na granicy tejże i zrujnowania zdrowia z powodu aplikowania trucizny. Nie daję mu sterydów, choć weterynarz pewnie by zalecił, jako "jakiś" lek w sytuacji nie podjęcia chemii. W ogóle nie pokazujemy się już w lecznicach. Wiem, że nie da się wyleczyć Ludzia. Nie uciekam przed śmiercią trzymając go na smyczy. Dopuściłam swoją niemoc w tej sprawie. Ludziu nie będzie umierał w cieniu mojej walki o jego życie. 

Zatrzymuję się i zwracam w jego stronę. Ludziu podąża więc swoją ścieżka, nie boi się tego, co się w nim dzieje, instynktownie dostosowuje się. Nie boli go, nie cierpi. Żyje powolutku, skromniej i skromniej, i nie opuszcza go radość, jaką w sobie nosi. A ja mu towarzyszę i pomagam. Częściej na siebie patrzymy. Więcej w nas jeszcze skupienia, doceniania faktu, że jesteśmy razem. Ludziu trzyma się mnie jeszcze bardziej, dużo się przytula. Kto zna Ludzia, ten może pomyśleć, że bardziej się już nie da. Da się i to nie z lęku ale z wyboru.

Jeśli jest cud narodzin to czemu śmierć nie miałaby być cudem? Uczę się wraz z moim ukochanym psim przyjacielem tak o niej myśleć. Nie z daleka, ale kiedy jest tak bliska. Kiedy jej dotykam. 

Choć chciałabym, żeby Ludziu był ze mną jak najdłużej, dziękuję za to, że odchodzi.

A on, póki co, robi to w podskokach.

Dziś jest pełnia, w kalendarzu Spirala 2013 przeczytałam wiersz Aniji Miłuńskiej:

Kiedy przychodzi czas korzenia,
kobieta ptak karmi
Korzeniową Kobietę.
Miodem ją karmi,
miodem, właśnie tak!

Korzeniowa kobieta w ziemi mieszka
miodem pachnie, miodem, właśnie tak!
Korzeniowa kobieta ciszę karmi
nie-słowem, bez-dźwiękiem, właśnie tak!
Nie pytaj uszu, bo nie usłyszą
nie pytaj oczu, bo nie zobaczą
korzeniowej kobiety nie znajdą, o nie!
Wodą spłyń, przenikając, dotykaj, wodą
miękko, miękko, mięciutko, właśnie tak!

Od korzenia, od korzenia się rośnie
każde drzewo ci powie, drzewo każde
od korzenia, od korzenia, właśnie tak!
W ciszy miodnej, w bezsłownej-początek
miodem spłyń do początku, właśnie miodem
korzeniowej kobiety pokarmem się stań!
Korzeniowa kobieta w ziemi mieszka
miodem się karmi, miodem, właśnie tak!


Ludziu, spłyń sobie miodem do korzeni.

czwartek, 4 kwietnia 2013

NLP- nie bój się


- słyszałeś o NLP?
- tak, to jakaś megamanipulacja, stary
- ale co konkretnie?
- daj spokój, robią ci wodę z mózgu, jakaś podejrzana sprawa


My NLP-owcy mamy różne sposoby. Na przykład unikamy skrótu NLP, używając nazwy programowanie neurolingwistyczne. Choć to jedno i to samo, pewnie liczymy na to, że pełna nazwa nie brzmi podejrzanie i źle się kojarzyć nie będzie. Bywa, że ze słownika, którym operujemy w odniesieniu do oferowanych usług coachingowych, w ogóle eliminujemy hasło NLP. W skrócie, czy w pełnej nazwie, nieważne. Na co dzień jednak większość z nas korzysta z narzędzi NLP, jakich rzetelnie uczyliśmy się w dwuletniej, głęboko humanistycznej i etycznej szkole, w Polskim Instytucie NLP. Właśnie dzięki owym narzędziom skutecznie i efektywnie wspomagamy proces zmiany u klientów.

Czym dla mnie jest NLP, czyli programowanie neurolingwistyczne? W paru, mam nadzieję, przystępnych słowach.

Po pierwsze i najważniejsze powstawało dzięki praktyce, rzetelnej obserwacji ludzi, którzy byli wyjątkowi w jakiejś dziedzinie albo też żyli w poczuciu szczęścia i satysfakcji, którym po prostu coś w życiu wychodziło naprawdę dobrze.

Z daleka widać, że jednym z nas pewne rzeczy wychodzą lepiej, podczas gdy inni mają jeszcze coś do zrobienia, aby osiągnąć zadowalający poziom. Jednak, jeśli przyłożymy szkło powiększające… to… ujrzymy masę niezwykle cennych szczegółów. Twórcy NLP rozgryzali zatem występujące w naturze strategie, którymi się posługujemy. I te, prowadzące nas do oczekiwanych rezultatów, i te, które wyprowadzają nas na manowce. Rozkładali wszystko na czynniki pierwsze, dzięki czemu uzyskali dostęp m.in. do emocji, przekonań, wartości, poczucia tożsamości czy misji, które wpływały na konkretne działania i ich efektywność. Stworzyli ćwiczenia, które umożliwiają pracę ze wszystkimi tymi elementami, które składają się na całość procesów.

Jeśli więc możliwe jest rozpisanie kolejnych kroków tak szczegółowo: co występuje, po czym, co jest następstwem czego, może warto doświadczyć owego procesu w powiększeniu i w zwolnionym tempie, modyfikując go w miarę swoich potrzeb. Twój mózg w tym czasie przytomnie, od pierwszego razu, odnotuje zmianę, jaką wprowadzisz. Każdą powtórką, ćwiczeniem, praktyką wzmocnisz ten nowy zapis. Nie ma znaczenia, czy weźmiesz na tapetę historię z przeszłości, temat na dziś, sprawę na wczoraj czy nowo obrany cel. Możesz, korzystając z NLP, ustawić sobie kolejne kroki, najefektywniej dla siebie. Budować i przebudowywać, dodawać zasoby, czerpać ze wszystkich źródeł, jakie znasz. Jeśli je znasz, to na pewno je masz.

Kiedy jesteśmy dziećmi, pod opieką swoich najbliższych, niczym gąbki chłoniemy otaczający nas świat. Poznajemy świat i reguły, które nim rządzą, a dokładniej reguły, którym wiarę dało nasze najbliższe otoczenie. Uczymy się spontanicznie, modelując, naśladując. W niemalże ciągłym stanie asocjacji nasze skorupki nasiąkają tym, czym na... w tym przypadku dużo szybciej, zaczynają trącić. W ten sposób budujemy naszą osobistą mapę świata. Każdy jakąś ma. Cały system przekonań o świecie, o sobie, o wszystkim. Żadna z tych map nie opisuje terytorium. Mimo że nie odzwierciedla ona rzeczywistości, daje nam takie właśnie złudzenie. Dlaczego? Bo działa perfekcyjnie, jak filtr. Dopóki lecimy na automatycznym pilocie, to, co nie pasuje do naszej mapy, jest ignorowane przez świadomość, to, co ją potwierdza - zauważamy.

NLP to możliwość rozbudowania swojej mapy, porównania z innymi, dzielenia się tymi „lepszymi”. Która jest lepsza? To indywidualna kwestia, zależna od kryteriów, jakie dla nas mają znaczenie. Tak czy siak nanoszenie kolejnych zmian na osobistą mapę rozwija nas, poszerza możliwości, otwiera nowe ścieżki, daje większy wybór. Można sobie coś nadpisać, można sobie coś dopisać. Jak kto woli. To, co w początkowym okresie życia zapisywało się automatycznie, teraz wymaga trochę naszej pracy. Plus jest taki, że mamy wybór, co chcemy mieć na mapie.

W podobny sposób przebiega na przykład proces nauki języka. Szybko i bezboleśnie do pewnego wieku. Potem trzeba się już nieco natrudzić, aby się nauczyć. Bywa, że idzie bardzo ciężko. I może właśnie wtedy przydałaby się szczypta NLP, aby namierzyć przyczynę trudności. Bo może się okazać, że na naszej mapie jak wół stoi zapisane przekonanie: nie mam talentu do języków obcych. Z takim wpisem na mapie, który (prawo natury) musi się sam potwierdzać w przyrodzie, będzie trudno o dobre efekty. Więc co ty na to, żeby zamienić to na coś innego? Co byś chciała w zamian? Z NLP to jest możliwe.


piątek, 22 marca 2013

no nie wiem, nie czuję

Tylko wybrani na coaching. Kiedyś tak myślałam. Prawdziwy coachee jest gotowy do pracy, zdeterminowany, odpowiedzialna za siebie, za chęć zmiany, pewna tej decyzji, wytrwały i tak dalej, i tak dalej. Wierzyłam w to i odczuwałam przykre skutki tej wiary, kiedy pracowałam z kimś, kto "niby" chciał, ale prawie nie można było odnaleźć tej zbawiennej motywacji wewnętrznej, zapału, energii. Kiedy „wióry nie leciały”. Kiedy odpowiedź "no…nie wiem" była najczęstszą odpowiedzią na większość postawionych pytań a próba wyjścia poza „nie wiem” - męczeniem tak zwanej „buły”.

Wiem, coach nie powinien tak mówić, ale zanim coś wymyśli sensownego mówi jeszcze gorsze rzeczy.

potrzebne są zmiany
byłem zapisany

no nie wiem nie czuję
czegoś mi brakuje
no nie wiem nie czuję
niech pani ratuje
no nie wiem nie czuję
staram się próbuje
no nie wiem nie czuję
no nie oszukuję
to nie żadna ściema
jak nie ma tak nie ma
pustkę w głowie mam
może inny plan?
eee…no nie wiem nie czuję

ratunku!
ja chyba zwariuję!

Proces coachingowy będzie skuteczny, jeśli klient będzie pracował, włoży wysiłek, będzie "zapierdzielał" jak mawia mój przyjaciel coach. Co więc w przypadku klienta „nie wiem, nie czuję”? Pracą będzie wzięcie odpowiedzialności za swoje nie wiem, czyli przyjrzenie się tej sytuacji.

Co to za uniwersalny klucz „nie wiem”, co pasuje do każdego zamka? Zawsze pod ręką? Przydatny? Do czego?

Co musiałoby się stać żebyś wiedziała?

W tym miejscu przypominają mi się dawne dialogi z rówieśnikami z trzepaka:
- co wolisz? Co byś zrobił?
- nie wiem
- ale co wolisz? Musisz wiedzieć!
- nie wiem
- musisz wiedzieć, co byś wybrała!
- nie wiem
- ale jakby cię Ruscy gonili? To, co byś wybrała?

Rosjanie albo Niemcy to był zawsze sprawdzony, skuteczny argument. Teraz klient (i nie mam na myśli coachee) jest już przyciśnięty do muru i udzieli nam odpowiedzi innej niż wymijająca.

No, ale przecież straszyć coachee nikim ani niczym nie można. Nawet, jeśli nas w dzieciństwie straszono, my nie możemy tego robić. Tym bardziej nie możemy. Więc dalej:

Załóżmy, że jest gdzieś odpowiedź na to pytanie, a ty nie masz w tej chwili do niej dostępu.
Jak byś to zobrazowała?
Aha, tu jesteś ty, a tam odpowiedzi, ukryte, niewidoczne. Zamknięte w pudełku. O więcej pudełek!
Ciekawi cię, co w nich jest ukryte? Tak?
Poczuj, czego ci potrzeba abyś wyruszył po swoje pudełka, otworzył je, zajrzał do nich.
Co musi się wydarzyć abyś zechciała, mógła poznać swoje odpowiedzi na moje pytania?

W coachingu odpowiedzi na pytania, które zadajemy klientom znają tylko oni. Dla jednych to ulga i swoboda, innym, początkowo trudno korzystać z takiej okazji.
Nikt nie jest w stanie udzielić lepszej odpowiedzi na pytanie coacha niż zapytany coachee. To nie jest egzamin, test wiedzy, erudycji, praktyki. Nie szukamy prawidłowych odpowiedzi.
Pomagamy ludziom badać ich wewnętrzny świat. Poszukiwać siebie samych. Rozpoznawać swoje doświadczenie, zasoby, potrzeby, pragnienia, emocje, przekonania, te, które wspomagają i te, które utrudniają samorealizację.

Każdy z nas jest w jakimś punkcie na swojej drodze życia. Może to być przystanek „nie wiem, nie czuję”, ani lepszy, ani gorszy. Za to jak każdy, pełen ogromnego potencjału, szansy na epokowe odkrycia. Odjechać można na różne sposoby, w swoim czasie i z różnych powodów.
Czasem można zobaczyć tylko tyle na początek. Aż tyle. Bo nikt z nas nie wie, gdzie dokładnie jesteśmy i dokąd zmierzamy.

Więc drogi coachu, pracuj, nie zniechęcaj się i nie miej oczekiwań. Bo to są jakieś twoje czarodziejskie pudełka.
- chcesz rozpakować?
- no nie wiem, nie czuję... ;)

wtorek, 12 marca 2013

czerwony nów


całą mnie krew dzisiaj otuliła
ileż to lat we mnie się budzi

otwiera drzwi miękko
w moich zmysłach wzbiera
nic mnie już nie rani
świat mi nie doskwiera

zamieniam się w czucie
siebie w niej jej w sobie
płynę starym rytmem
boginicznym, kobiet

czerwień na mych biodrach
widoczna, tkaniną  utkana
krwi miesięczna, księżycowa
nie jesteś schowana

płyń z mojego brzucha
nie wyprę, nie wstydzę się ciebie
stróżkami po udach
łydkami na ziemię

najsłodszą przynosisz mi ulgę
łączysz ziemię z ziemią
mocy przemijania
opadam z rozkwitu nadzieją

niedziela, 10 marca 2013

Jestem coacherką

Pracuję z ludźmi. Towarzyszę tym momentom w życiu, w których nadarza się okazja do zmiany na lepsze, do rozwoju.

Kiedy stawiasz sobie cel i rozpoczynasz wędrówkę aby go osiągnąć.
Kiedy cel majaczy tylko na horyzoncie i nie bardzo wiadomo, czy o niego właśnie ci chodzi.
Gdy droga do celu wydaje się trudniejsza niż przypuszczałaś, zbyt kręta lub wręcz nie do odnalezienia.
Gdy masz stracha, żeby na nią wejść lub gubisz się co i rusz, albo wściekły utykasz na tym samym rozstaju od lat.
Kiedy znane sposoby funkcjonowania, radzenia sobie przestają wystarczać i coraz częściej czujesz, że w twoje życie wkradają się trudne uczucia i myśli, odbierając radość przeżywania i tworzenia swojego życia.

Mimo, że te sytuacje - wspaniali życiowi nauczyciele - są pełne potencjału i możliwości, postrzegamy je często jako niechciane i niepożądane. Boimy się oceny, porażki, przegranej. Myśląc w ten sposób, utrudniamy sobie skorzystanie z mocy twórczej zmiany, jakie owe zdarzenia przynoszą.

Kierujesz uwagę na zewnątrz, na osiąganie celów przydatnych ci w świecie. Bardzo często zapominasz o tym, że to twoje wnętrze prowadzi cię do sukcesów. Wszystko, co przydarza się w twoim życiu opowiada o tobie. Wszystko jest potrzebne i dobre dla ciebie.

Zapominasz lub nie wiesz, że te właśnie „trudne sytuacje” zatrzymują cię na chwilę w twoim zabieganiu i dają sposobność aby poznać siebie lepiej.
W dniu, w którym przestaniesz myśleć, że to twoje porażki – wygrałeś! Wygrałaś!
Jeśli zaczniesz twórczo przeobrażać siebie, korzystając ze swojego życia, w tym z potencjału jaki niosą doświadczenia, dawniej znane jako porażki, zrobisz pierwszy, bezcenny, swój własny krok do zmiany na lepsze.
Jeśli zaś stanie się to twoją praktyką, będzie to najkrótsza, efektywna droga aby poczuć się dobrze, jeszcze lepiej w swoim życiu.

W takim procesie towarzyszę:  myślą, mową, uczynkiem  i.. zadbaniem :) 

sobota, 26 stycznia 2013

anyhow, anytime


your body's grown, you see
sometimes you're angry at it
and nothing you can do
cause there is nothing to do

but I still believe I'm lucky
it's stronger than all other thoughts
deep in my heart I feel protection
it's my choice to follow its voice

your body's grown, you see
sometimes you're proud of it
so you are wise, you think
mind games, it's all you can bring

but I still believe I'm lucky
in any moment of my road
I don't even know what I'm doing
and Something always brings me home

and I still believe I'm lucky
guided by the power of love
no matter how big mirror is shattered
I am the source from witch Spirit comes

środa, 16 stycznia 2013

wyboista droga


rozpaczam z tęsknoty
bo daje mi to 
namiastkę zmysłowości
i dławię się nią

ślepnę tak bardzo
jak bardzo widzę
i przed i po
inaczej nie umiem
póki co
i co?

tego potrzebuję
a tego nie chcę
who cares?
i nie rozumiem!
who cares?
i nie wyzwala mnie to!

sama mam? ja sama?
tak się strasznie boję
to uprę się i umrę!
jak chcesz to
za nas dwoje!

przecież to tylko tak
taka zmysłów nierozwaga
i gdy już sił mi brak
poddaję walkę
czuję