piątek, 22 marca 2013

no nie wiem, nie czuję

Tylko wybrani na coaching. Kiedyś tak myślałam. Prawdziwy coachee jest gotowy do pracy, zdeterminowany, odpowiedzialna za siebie, za chęć zmiany, pewna tej decyzji, wytrwały i tak dalej, i tak dalej. Wierzyłam w to i odczuwałam przykre skutki tej wiary, kiedy pracowałam z kimś, kto "niby" chciał, ale prawie nie można było odnaleźć tej zbawiennej motywacji wewnętrznej, zapału, energii. Kiedy „wióry nie leciały”. Kiedy odpowiedź "no…nie wiem" była najczęstszą odpowiedzią na większość postawionych pytań a próba wyjścia poza „nie wiem” - męczeniem tak zwanej „buły”.

Wiem, coach nie powinien tak mówić, ale zanim coś wymyśli sensownego mówi jeszcze gorsze rzeczy.

potrzebne są zmiany
byłem zapisany

no nie wiem nie czuję
czegoś mi brakuje
no nie wiem nie czuję
niech pani ratuje
no nie wiem nie czuję
staram się próbuje
no nie wiem nie czuję
no nie oszukuję
to nie żadna ściema
jak nie ma tak nie ma
pustkę w głowie mam
może inny plan?
eee…no nie wiem nie czuję

ratunku!
ja chyba zwariuję!

Proces coachingowy będzie skuteczny, jeśli klient będzie pracował, włoży wysiłek, będzie "zapierdzielał" jak mawia mój przyjaciel coach. Co więc w przypadku klienta „nie wiem, nie czuję”? Pracą będzie wzięcie odpowiedzialności za swoje nie wiem, czyli przyjrzenie się tej sytuacji.

Co to za uniwersalny klucz „nie wiem”, co pasuje do każdego zamka? Zawsze pod ręką? Przydatny? Do czego?

Co musiałoby się stać żebyś wiedziała?

W tym miejscu przypominają mi się dawne dialogi z rówieśnikami z trzepaka:
- co wolisz? Co byś zrobił?
- nie wiem
- ale co wolisz? Musisz wiedzieć!
- nie wiem
- musisz wiedzieć, co byś wybrała!
- nie wiem
- ale jakby cię Ruscy gonili? To, co byś wybrała?

Rosjanie albo Niemcy to był zawsze sprawdzony, skuteczny argument. Teraz klient (i nie mam na myśli coachee) jest już przyciśnięty do muru i udzieli nam odpowiedzi innej niż wymijająca.

No, ale przecież straszyć coachee nikim ani niczym nie można. Nawet, jeśli nas w dzieciństwie straszono, my nie możemy tego robić. Tym bardziej nie możemy. Więc dalej:

Załóżmy, że jest gdzieś odpowiedź na to pytanie, a ty nie masz w tej chwili do niej dostępu.
Jak byś to zobrazowała?
Aha, tu jesteś ty, a tam odpowiedzi, ukryte, niewidoczne. Zamknięte w pudełku. O więcej pudełek!
Ciekawi cię, co w nich jest ukryte? Tak?
Poczuj, czego ci potrzeba abyś wyruszył po swoje pudełka, otworzył je, zajrzał do nich.
Co musi się wydarzyć abyś zechciała, mógła poznać swoje odpowiedzi na moje pytania?

W coachingu odpowiedzi na pytania, które zadajemy klientom znają tylko oni. Dla jednych to ulga i swoboda, innym, początkowo trudno korzystać z takiej okazji.
Nikt nie jest w stanie udzielić lepszej odpowiedzi na pytanie coacha niż zapytany coachee. To nie jest egzamin, test wiedzy, erudycji, praktyki. Nie szukamy prawidłowych odpowiedzi.
Pomagamy ludziom badać ich wewnętrzny świat. Poszukiwać siebie samych. Rozpoznawać swoje doświadczenie, zasoby, potrzeby, pragnienia, emocje, przekonania, te, które wspomagają i te, które utrudniają samorealizację.

Każdy z nas jest w jakimś punkcie na swojej drodze życia. Może to być przystanek „nie wiem, nie czuję”, ani lepszy, ani gorszy. Za to jak każdy, pełen ogromnego potencjału, szansy na epokowe odkrycia. Odjechać można na różne sposoby, w swoim czasie i z różnych powodów.
Czasem można zobaczyć tylko tyle na początek. Aż tyle. Bo nikt z nas nie wie, gdzie dokładnie jesteśmy i dokąd zmierzamy.

Więc drogi coachu, pracuj, nie zniechęcaj się i nie miej oczekiwań. Bo to są jakieś twoje czarodziejskie pudełka.
- chcesz rozpakować?
- no nie wiem, nie czuję... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz