Sprawdź jak często mówisz sobie i innym, że brakuje ci czasu, że masz go za mało. Jak często cierpisz, bo nie masz czasu na rzeczy, na które naprawdę masz ochotę.
Każdy z nas doświadcza takiego stanu. Dlaczego tak się dzieje? I czy możemy temu jakoś zaradzić? Spróbujmy. Jestem pewna, że coś da się zrobić.
Najpierw pomyśl, tak na poważnie, co naprawdę chcesz zmienić, co konkretnie osiągnąć?
Bo:
wiesz przecież, że dopóki nie wygrasz w lotto nie rzucisz pracy i nie pojedziesz na Seszele, żeby tam już tylko odpoczywać, leżąc do góry brzuchem (jak długo?) i cieszyć się życiem. Wiesz przecież, że obiad sam się nie ugotuje, a okna w domu same nie umyją. Wiesz, że jeśli nie będziesz się uczyła do egzaminu czy klasówki małe są szanse, że zdasz i małe są szanse, że będziesz coś umiał. Wiesz, że jeśli zarwiesz noc następnego dnia będziesz nie do życia. Lista jest długa i to nie są żarty.
Większość naszych aktywności życiowych postrzegamy w kategoriach obowiązku i nie kojarzy nam się to z przyjemnością. Jednak obowiązek to coś w rodzaju konstrukcji myślowej, nic więcej. To my decydujemy w naszej głowie, co jest OBOWIĄZKIEM a co PRZYJEMNOŚCIĄ. To, co robimy w ciągu naszego życia to są po prostu bardzo zróżnicowane czynności, które można opisać używając różnych kryteriów. Na przykład: rodzaj włożonego wysiłku (intelektualny, fizyczny), czas trwania, planowanie, specyficzne umiejętności potrzebne do realizacji, ilość osób, specyfika relacji (kto dla kogo i za co). Całkowicie niewinne charakterystyki, prawda?
No dobrze. Kiedy jednak myślimy o jakimś działaniu, w ten sposób, że jest obowiązkiem (czyli czymś, czego nie lubimy) nieubłaganie pojawią się kolejne skojarzenia, pasujące do naszych przekonań. Najczęstsze jakie ja znam, to:
jak tu się od tego uwolnić, czemu muszę to robić, nie chcę tego robić, niech ktoś inny zrobi to za mnie, nie mam już na to siły, marzy mi się coś innego, jestem zła, że muszę to robić, jestem sfrustrowany, nie mam czasu dla siebie... Cały ten pakiet jest mało przyjemny, zgodzisz się? Odnajdujesz w nim swoje myśli? Może masz jeszcze jakieś?
Poczynając więc od pierwszej etykiety „obowiązku”, przechodząc potem przez wszystkie myśli, które z nim ci się wiążą wpływasz nieubłaganie na to, jak postrzegasz to, co masz do zrobienia i jak się w tym wszystkim czujesz. Jak tygrys uwięziony w klatce? Gruszka w kompocie? No jak?
Chcesz więc zmiany: nowej pracy, nowych przyjaciół, innej szkoły i to przecież nie są żarty.
Zanim więc dokonasz radykalnych zmian, albo nie robiąc ich skażesz się na wieczne cierpienie spróbuj dobrze rozeznać się w tym, co masz już teraz.
Zauważ ten moment, kiedy łączysz nieprzyjemne odczucia z niewinnymi działaniami. Myślisz, że to one stają się powodem twojego cierpienia, które odczuwasz. Zauważ, że pomijasz prawdziwego sprawcę - cały proces myślowy, o którym było powyżej. Jeśli więc chcesz czuć coś innego zacznij myśleć w inny sposób. Porzuć utarte ścieżki i spójrz na to, co masz do zrobienia jak na najwspanialszą rzecz w życiu. Chcę cię przekonać, że to jest możliwe.
Zrób jedno ćwiczenie. Przypomnij sobie jakiś obowiązek i jakąś przyjemność. Najlepiej pierwszą, która przyjdzie ci do głowy. Scharakteryzuj obie najbardziej szczegółowo jak się da. Pamiętaj, nie chodzi mi o to, co o tym myślisz, ale z czego składa się konkretnie to działanie.
Niech to będzie długa lista detali.
A teraz uwaga! Odwróć kota ogonem! Przywołaj jakąś nową PRZYJEMNOŚĆ pasującą do charakterystyki OBOWIĄZKU. I nowy obowiązek pasujący do charakterystyki PRZYJEMNOŚCI.
Bądź pewien, że taki sposób patrzenia pozwoli ci odnaleźć radość i satysfakcję z wielu rzeczy, których wcześniej nie lubiłaś. Nabierzesz praktyki i będziesz wiedział, co na pewno chcesz zmienić i w jaki sposób. Czy jest konieczność ruszania się z fotela. Połącz obowiązki z przyjemnościami. Okaże się, że zawsze masz czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz